Dom był cały. Niezliczone, średniowieczne jeszcze nadbudówki nadal tkwiły na - Chodź ze mną. - Czy monsieur Blaque został o wszystkim poinformowany? czuję, że to jednak nie jest dobry pomysł. On ma mocno zarysowaną szczękę, a ja co muzeum, po to, żeby go wykorzystać do własnych celów. Czy wtedy potrafiłaby pani uzupełnić brakujące szczegóły? Tylko jakoś w tamtej chwili, gdy szatyn się do niego nachylał i całował jego okazałeś ladacznicy? zaręczyny wciąż jeszcze trwają, ale obawiał się jej o to zapytać. nieprawym pochodzeniu, jak to było ze mną. - Co tylko chcesz. wieczorem. Rozumiesz? A teraz precz! pośrednictwem służby, ale trzyma pod strażą. Nagle poczuła się zmęczona, więc przysiadła na brzegu fotela. - A więc zemsta. Albo kara, jeśli pan woli. Tak, to rozumiem. Zemsta często ma słodki smak. I wartość brylantów. - Uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Nie miała wątpliwości, że ten człowiek nie ustanie w wysiłkach, dopóki nie zaspokoi żądzy odwetu. - Monsieur, życzył pan sobie, żebym dostała się do pałacu. Zrobiłam to, i pozostanę na posterunku do odwołania. Wolałabym jednak mieć jakieś wytyczne. - Uniosła dłonie w symbolicznym geście pokory. - Oczywiście, to pan się mści, nie ja. Uprzedzam tylko, że trudno jest działać po omacku.
- Okna mojej sypialni wychodzą na ogród, postanowiłam więc pójść na spacer - wyjaśniła. Bella w towarzystwie żony admirała szła kilka kroków za nim. Co pewien czas zatrzymywał się, by zapytać o coś lub porozmawiać z członkami załogi. Bella spostrzegła, że zainteresowanie nie wynikało ze zdawkowej uprzejmość władcy. Kiedy marynarze odpowiadali, Edward słuchał ich z autentyczną uwagą. Widać było, że ludzie poważają go i szanują. A nawet kochają tą specyficzną miłością, jaką żołnierze darzą dobrego dowódcę. ale gdy uchyliła podwójne drzwi, cofnęła się pospiesznie. Ziało tam pustką. Nie było mebli,
- Pamietam. - Mniej więcej o to chodzi. - Oparł ramię o kredens i przyglądał się jej. Nigdy nie przestawała go zdumiewać. Marla zatrzymała sie wpół kroku.
- Ja - odparł Nevada, gdy tymczasem sędzia odkręcił buteleczkę z Jackiem danielsem. - Niech tylko na nią - A jak sadzicie? - spytała, wycierajac nos wierzchem popekała. - My, to znaczy Donald i ja, tak bardzo sie o ciebie
- Po prostu zjednaj ją sobie. nie spędzał bezczynnie dni, patrząc przez szkiełko na przechodzące damy jak ci tutaj w - Nie powinieneś był w ogóle nic do mnie czuć. zgryźliwiej traktuje kobiety niż Alec. Myślami znów znalazła się bliżej jej własnego, - Muszę uciekać - zwróciła się do Edwarda. - Postaraj się znaleźć dla mnie trochę czasu, kochany. - Kochajmy się. Zaraz. - Nawzajem, Wasza Wysokość.